Na początku grudnia 2014 napisała do nas Pani Irena z restauracji Miodova. Informowała, że lokal istnieje od trzech miesięcy, zapraszając do skosztowania kuchni „polskiej i krakowskiej”.Odpisałam, że bardzo chętnie, a jak dostaniemy rabat (tak po krakowsku) to nawet recenzję napiszemy. Umawiałyśmy się około dwóch tygodni, bo ja tylko niedziele miałam wolne, a wtedy restauracja jest nieczynna. W końcu w piątek 19-go napisałam, że możemy przyjść kolejnego dnia. Otrzymałam maila z potwierdzeniem zaproszenia. W sobotę pojawiliśmy się na Szerokiej. Wnętrze restauracji jest bardzo ładnie urządzone, nowocześnie i elegancko.
Ciekawe rozwiązanie kuchni – jest częściowo otwarta, oddzielona od gości przeszkloną ladą. Na miejscu okazało się, że nie ma wolnych stolików, ale postanowiliśmy poczekać, w końcu byliśmy umówieni. Podeszła do nas grzeczna i uśmiechnięta pani z obsługi, przedstawiłam się i poinformowałam o mojej umowie z panią Ireną, niestety żaden z pracowników nic o tym nie wiedział. Po około dziesięciu minutach mogliśmy usiąść. Kartę dań studiowaliśmy długo, młodzież nie mogła się zdecydować, a dorośli też potrzebowali chwili czasu. Kiedy już wybór padł na najbezpieczniejsze ruskie pierogi, okazało się, że ruskich nie ma, a kuchnia dysponuje tylko dwoma porcjami pierogów z gęsiną. Ośmiolatka za gęsinę podziękowała. Ostatecznie wybraliśmy:
BARSZCZ BURAKOWY Z USZKAMI TRADYCYJNY SMAK cena: 17 zł
SAŁATA Z LIŚĆMI SZPINAKU, KARMELIZOWANĄ GRUSZKĄ, SEREM KOZIM I DRESSINGIEM ORZECHOWYM, cena 23 zł
NASZ ŻUR Z JAJKIEM PRZEPIÓRCZYM cena 14 zł
ZUPA RAKOWA INSPIROWANA KRAKOWSKIM PRZEPISEM Z 1897 R cena 25 zł
SIEKANY KOTLET CIELĘCY Z SOSEM JABŁKOWO-MAJERANKOWYM cena 29 zł,
NALEŚNIKI Z NADZIENIEM MIGDAŁOWYM cena 17 zł
I do picia:
CISOWIANKA 0,7l cena 10 zł
Kawa LATTE cena 9 zł
Sok jabłkowy 0,2 l cena 6 zł
Napoje i starter (chleb i masło czosnkowe) pojawiły się na stole bardzo szybko. Zupy i sałatka również. Pani, która nas zaprowadzała do stolika przekazała nam, że próbowali kilkakrotnie, ale pani Irena nie odbiera telefonu. Powiedzieliśmy, że nie ma problemu. Nie nazywamy się Gessler i nie bardzo lubimy robić zamieszanie w miejscach publicznych. A wracając do menu 🙂 ośmiolatka na widok tacy z zupami ucieszyła się: „Mikołaj, krab ci z zupy wystaje”. Zupa wszakże nie krabowa tylko rakowa, więc to rak moczył ogon w pomarańczowej, gęstej cieczy. Nigdy wcześniej nie jadłam rakowej zupy, więc nie mam z czym porównać, ta w Miodovej właściwie nie miała konkretnego smaku. Słodkawa, gęsta – Mikołajowi też nie smakowała, więc po kilku łyżkach talerz odstawił. Z kolei w żurku była łyżka ugniecionych ziemniaków i połowa przepiórczego jaja. Żur akurat dość smaczny. Czerwony barszcz natomiast – takie odnieśliśmy wrażenie – smakował, jak zupy Hortexu z kartonu – na pewno nie miał smaku tradycyjnego czerwonego barszczu. Moja sałata z liśćmi szpinaku i grzankami z kozim serem byłaby zupełnie poprawna, gdyby nie super słodki dressing. Niestety, smak polewy zabił smak pozostałych składników i ja też swojego dania nie zjadłam do końca. Pani kelnerka po dłuższej chwili od odstawienia przez nas talerzy przyszła aby je od nas odebrać. Widząc niemal nietkniętą zupę rakową zapytała „Zupa nie smakowała?”, na co tato Mikołaja grzecznie odpowiedział „Nie, nie, to chyba po prostu szok kulturowy”.
Potem nastąpiło długie oczekiwanie na kotlet cielęcy oraz naleśniki. Ostatecznie musieliśmy z nich zrezygnować, ponieważ dochodziła już godzina 16 – ta, a byliśmy umówieni ze znajomymi poza Krakowem. Chcieliśmy pokryć całość rachunku, ale obsługa zachowała się bardzo kulturalnie, podsumowując tylko to, co rzeczywiście otrzymaliśmy. Zapłaciliśmy w sumie 104 zł.
Jeszcze z restauracji napisałam do pani Ireny, że mimo wszystko recenzję napiszę. Dwa dni później otrzymałam odpowiedź – w ramach przeprosin pani Irena (specjalista od public relations w Restauracji) chce zaprosić mnie na lunch. Aby uniknąć problemów komunikacyjnych – zaproszenie wręczy osobiście.