Kazimierz przyciąga filmowców… Mało optymistyczny, mocno ironiczny tekst Jędrka Kuchno o problemach z parkowaniem
Przed paroma dniami na ul. Brzozowej, będącej miejscem parkingowym dla mieszkańców kilku sąsiednich ulic, zobaczyłem znaki zakazujące parkowania samochodu w dniu 3.08.2010r. Tegoż dnia rano, zauważyłem informację o planowanych zdjęciach do najnowszego filmu Jacka Bromskiego pt. „Uwikłanie”. I w tym momencie pojawia się w moim przypadku problem. Z jednej strony fakt, że nasze piękne miasto, nasz szary Kazimierz przyciąga filmowców, to chyba powód do dumy (chyba, że reżyser szukał ciemnych, strasznych i często śmierdzących bram). Z drugiej jednak strony, odzywa się we mnie moja egoistyczna natura. W głowie pojawia się pytanie: „Gdzie ja do jasnej cholery stanę po powrocie z pracy?”. Osobom będącym w temacie nie muszę tłumaczyć, ile miejsc parkingowych na Kazimierzu jest wolnych w godzinach 16-18. Powiem w ten sposób – zwykle takich miejsc NIE MA. Co dopiero, gdy zamkną ul Brzozową (począwszy od ul. Sebastiana, na ul. Dietla kończąc). Z tymi obawami, wsiadłem rano do mojego samochodu i odjechałem w stronę skawińskiej ziemi.
Po powrocie, zgodnie z przewidywaniami, miejsc parkingowych nie było. Przy wjazdach na Brzozową ochrona. Z jednej strony pan Józek, z drugiej pan Heniek (imiona wywnioskowałem z ich twarzy). Pan Józek miał nade mną przewagę szlabanu, natomiast poczciwy Heniu poszczuł mnie panami ze srebrnej Kii. Po kilku okrążeniach (Dietla, Sebastiana, Brzozowa), udało mi się znaleźć lukę i po kilku zwinnych ruchach kierownicą, zaparkować. Zastanawia mnie jednak, kto odpowiada za zaistniałą sytuację? U kogo załatwia się zamknięcie jednego z parkingów Kazimierza? Ile to kosztuje? Za niecałe dwa lata biorę ślub, może ja też wynająłbym sobie Brzozową?
Pan Jacek za swój film zarobi pieniążki, inni ludzie biorący udział w całym tym przedsięwzięciu również. A jaki dla nas, mieszkańców Kazimierza, pożytek? Z całym szacunkiem dla twórców, ale ja sam tego filmu pewnie nawet nie obejrzę. W zamieszanie związane z jego powstawaniem jestem za to uwikłany po same uszy. Może też zasłużyłem na jakąś gażę?