Spaghetti bolognese nie istnieje

hashphoto-bol2687x460_eplcbuhgetdshozqvbci.jpg

Bolonia jest miastem wyjątkowym. Zamiast jednego określenia ma aż trzy. Wenecja najjaśniejsza, Rzym wieczny. A o Bolonii mówi się la dotta, la rossa i la grassa, co znaczy uczona, czerwona i gruba. Uczona od uniwersytetu, czerwona od cegieł i lewicowych poglądów, gruba od sosu bolognese. Sosu, chyba jedynego na świecie, zarejestrowanego w urzędzie.

 

Dwaj łakomi Włosi, wątróbka i ja

hashphoto-glownewatr_syuwvompouolmyfqunjgn.jpg

Cucina povera to kuchnia biedoty. I stanowczo mój ulubiony dział w kuchni, nie tylko włoskiej. Paski tajemniczych emulsji rozmazanych po talerzu, kuchnia molekularna i piana z ogórka nie robią na mnie wrażenia. Wiecznie głodni chemicy mnie nie interesują. Ja lubię jeść i gotować. Jedzenie ma być smaczne, pachnące i sycące. Tak samo o kuchni myślą Antonio Carluccio i Gennaro Contaldo, dwóch łakomych Włochów. I dzięki Bogu.

 

Graffa, szalony pączek z Neapolu

hashphoto-graffa2_kpvgdggeuoqcdsbnpkdaull.jpg

Graffa to pierwsze słowo, którego nauczyłem się w Neapolu. Wielka oponka z drożdżowego ciasta, przypominająca pączka, jeszcze na gorąco obtaczana w cukrze, to jeden ze sposobów na włoskie śniadanie. Graffę dostaniecie w Neapolu przez okrągły rok, na każdym rogu. Największą popularnością cieszy się jednak w karnawale.