BEGIN TYPING YOUR SEARCH ABOVE AND PRESS RETURN TO SEARCH. PRESS ESC TO CANCEL

Cioccolato, amore mio

hashphoto-modika4687x460_iolrsqnrblkiphemn.jpg

Gdzie szukać najlepszej czekolady? W Belgii? Też tak myślałem. A to nieprawda. Najlepsza czekolada powstaje na końcu świata. A konkretnie: miasto Modica, prowincja Ragusa, region Sycylia. I choć pewnie wielu będzie chciało dyskutować, zdania nie zmienię, i w stosunku do czekolady i do końca świata też nie

 

 

Gapiłem się jak sroka w gnat. W gablotce, niedużej, leżały ułożone tabliczki czekolady. Małe jakieś. Wszystkie takie same, różniły się tylko kolorem opakowania. Wyboru dokonałem drogą eliminacji negatywnej. Nie biorę tych, których smak mogę znać. Po kolei odpadały: wanilia, cynamon, peperoncino, skórka pomarańczowa. Zieloną omiotłem wzrokiem niewidzącym: pewnie miętowa – pomyślałem. I tu niespodzianka. Bergamotka. Czekolada z bergamotką? – wchodzę w to. Do tego espresso i granita cytrynowa. Po wizycie w obu katedrach Modiki, górnej i dolnej należało mi się drugie śniadanie.

hashphoto-modika3687x460_qiwfaoljrzkofkajf.jpg

Najpierw granita. Potem łyk kawy i czekolada. Spore zaskoczenie. Zazwyczaj czekolada ma połysk, a tu nic. Matowy kawał ciemnobrązowego bloku z białym nalotem, jakby zawartość miała z 400 lat. Belgijskie czekoladki są gładkie jak tyłek niemowlaka, a tu czekoladowy piling na języku. Cukier chrzęści między zębami, i od razu wiesz, że to miłość jest. Od pierwszej kostki.

I tak mile łechtany bergamotką wpadałem w rozpacz. Jeszcze miałem, a już tęskniłem. I tak tęskniłem i tęskniłem, ale miałem plan.

Czekolada z Modiki to pamiątka po czasach hiszpańskiej dominacji na wyspie. Po tym jak  tapasożercy za pomocą blond brody podbili Meksyk, w Europie pojawiło się kakao. A było to tak: Cortes – ze względu na jasne włosy i oczy uznany za wcielenie boga Quetzalcoatla – wyciągał wszystkie tajemnice z kapłanów. Przepowiednia mówiła, że bóg ponownie przybędzie do swego ludu ze wschodu. No i tak Cortes przybył, inaczej przecież nie mógł. A włosy miał blond. Więc wymyślił, że jest bogiem. Najpierw zabrał całe złoto, a potem przepis na to jak zrobić czekoladę. Przepis, zupełnie jak złoto, przypłynął do Europy. Nietknięty od XVI wieku przetrwał w dwóch miejscach. Gdzieś w okolicach Alicante i w Modice.

Ale wracając do planu, kakao to było jego sedno. Zdobyć kakao oznaczało robić czekoladę, bo skoro Indianie sobie radzili i w Modice cztery wieki temu też i teraz tym bardziej, to i ja sobie poradzę. Ale sednem planu było ziarno kakaowca. I wczoraj palone ziarno mnie znalazło. W herbaciarni czekało w słoiku na ladzie. Poprosiłem o zapakowanie 100 gram, kilka gram zjadłem od razu, resztę zabrałem do domu. I teraz:
Cioccolato modicano

 

  •     100 g palonego ziarna kakaowca
  •     100 g brązowego cukru
  •     peperoncino albo cynamon, albo co tam lubicie, ja stawiam na lawendę

Ziarno obieramy ze skórki. Tłuczemy w moździerzu, rozcieramy jak najdłużej. Powstałą masę podgrzewamy na patelni z grubym dnem. Gdy się rozpuści odstawiamy patelnię wraz z zawartością do przestudzenia. Masa powinna mieć około 40 stopni. Dopiero wtedy wsypujemy cukier i wybrany dodatek smakowy (może być bez – bez dodatków, choć przyznam, że dziś pomyślałem o kwiecie czarnego bzu). Cukier wsypany wcześniej rozpuści się a o to nam nie chodzi. Zatem wsypujemy cukier. Mieszamy i przelewamy do formy. Zostawiamy do całkowitego wystygnięcia i już.

A dlaczego Sycylia to koniec świata? Nie wiem, tak czuję.

A jak mi wyszła moja czekolada? Nie wiem, właśnie biegnę do kuchni. Dam znać!

 


Przepis pobrano ze strony Magazynu Kulinarnego KUKBUK: www.kukbuk.com.pl za zgodą Redakcji

Zapraszamy również na profil Krakowskiego Makaroniarza na facebook 'u

Zdjęcia wykonali Bartek Kieżun i Przemek Krupski

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]

Skomentuj