BEGIN TYPING YOUR SEARCH ABOVE AND PRESS RETURN TO SEARCH. PRESS ESC TO CANCEL

Jestem klezmerką. Rozmowa z Magdą Brudzińską

hashphoto-glowne_ceswwoxczsskdyfcupndkpbjc.jpg

Już wkrótce, dokładnie 15-go kwietnia będzie miała miejsce premiera nowej płyty, która powstała z inicjatywy Magdy Brudzińskiej i Bartka Szczepańskiego. Płyta nosi tytuł „Colorovanka”. Można śmiało powiedzieć, że płyta powstała na Kazimierzu i jest taka jak on – eklektyczna, multikulturowa. Przenikają się tu i splatają różne muzyczne style, aranżacje i języki. Do udziału w nagraniu „Colorovanki” Magda i Bartek zaprosili świetnych muzyków krakowskich.

 

 

Magda Brudzińska, laureatka „Szansy na sukces” (1997), współpracowała między innymi z zespołami: „Sirrah”, „Sid” czy „Farben Lehre”.  Współtworzyła projekty związane z poezją śpiewaną i piosenką aktorską. W roku 2004 pochłonęła ją całkowicie muzyka klezmerska. Ta miłość trwa do dziś. Wraz z Oskarem Gutem i Michałem Siudyszewskim stworzyła zespół „Quartet Klezmer Trio”, grający tradycyjną, wokalno – instrumentalną muzykę klezmerską.


Redakcja: Madziu, za parę dni będziesz trzymać w ręku swoją nowiusieńką płytę. Śpiewasz tam w pięciu językach!

MB: Tak, śpiewam w jidysz, po polsku, angielsku, serbsku i macedońsku.

Redakcja: Jaka jest ta płyta?

MB: „Colorovanka”  jest zbiorem różnorakich fascynacji muzycznych, przeżyć i doświadczeń.
Stworzyliśmy ją razem z Bartkiem Szczepańskim, który jest aranżerem i perkusistą. Bazą do powstania Colorovanki jest to, co się na krakowskim Kazimierzu dzieje. Ja od kilku lat zajmuję się muzyką klezmerską – stąd jidysz. W doświadczeniach klezmerskich często spotykałam się z utworami bałkańskimi, stąd serbski i macedoński. W języku polskim i angielskim śpiewam na co dzień. Całość jest ubrana w różne kolory muzyczne – takie, których można posłuchać na całym Kazimierzu. Właściwie każdy utwór jest w innej stylistyce. Łączy je to, że są etniczne, tradycyjne, ale jeden jest jazzowy, drugi latynoski, trzeci pinupowy. Jeden poetycki, inny bardziej orkiestrowy, jeszcze inny popowy. Muzyka na tej płycie jest zupełnie różna od tej, którą gram z zespołem Quartet Klezmer Trio.  Nie jest już wyłącznie w klimatach klezmerskich – to jest po prostu world music – muzyka świata.

Redakcja: Płytę nagrywaliście w Krakowie?

MB: Tak. Tu ogromny ukłon w stronę Grześka Sznytermana (Firma Producencka Gorycki & Sznyterman), który bardzo nam pomógł. Mogliśmy korzystać ze studia nagrań tak długo, jak tego potrzebowaliśmy z fantastycznym Jarkiem Baranem, reżyserem dźwięku.  „Colorovanka”, mimo że wywodzi się z gatunku etno, jest bardzo nowoczesna. W Polsce nie ma zbyt wielu wykonawców tego typu muzyki, mam na myśli world music, połączenia elektroniki z altówką, akordeonem. Jest eklektyczna. W Polsce rzadko się takie rzeczy nagrywa.

hashphoto-1_arinermcbysxsnmyhtytrviumlxjtp.jpg

Fot.: Marcin Binkiewicz

Redakcja: Jak to się stało, że płytę wydało Polskie Radio?

MB: Po nagraniu wysyłałam płytę w różne miejsca i… udało się! Wysłaliśmy ją również za granicę i już w tym momencie „Colorovanka” ma więcej zapytań o koncerty za granicą niż w Polsce.

Redakcja: Jaki związek ma „Colorovanka” ze spektaklem „…i była miłość w getcie”?

MB: Współpraca z Bereś & Baron Media Production między innymi przy edycji Festiwalu Tischnerowskiego, przyczyniła się do zakiełkowania w mojej głowie  myśli, aby stworzyć coś nowego. Spektakl  „…i była miłość w getcie” wystawialiśmy w Warszawie przy okazji wydania ostatniej książki Marka Edelmana pod tym samym tytułem. Pan Edelman spektaklu nie mógł już oglądać, ale słuchał go przez telefon. Dwa tygodnie później zmarł. Kilka piosenek, wykorzystanych w tym spektaklu, jest na płycie. Bez Witka Beresia i fundacji ”Świat ma sens” „COLOROVANKI” w tej formie by nie było…

Redakcja: Jakie miejsce w Twoim życiu zajmuje Kazimierz?

MB: Jest moją miłością od pierwszego wejrzenia. Kazimierz jest niesamowicie kolorowy. Mam ogromny sentyment do tutejszej kultury, języka jidysz i mam taką swoją prywatną misję, aby nie pozwolić im umrzeć. Na Kazimierzu mieszka, tworzy mnóstwo ciekawych ludzi, którzy mają świetne pomysły i nie działają w mainstreamie. To są galerie, sklepiki. Ja jestem nieustannie fanką teatru Barakah… To fenomenalny teatr. Twórczynie tego teatru Monika Kufel i Ana Nowicka są nieprawdopodobnymi osobowościami.

Redakcja: A Wy współpracujecie, o ile wiem?

MB: Mamy siedzibę w tym samym miejscu, w Klezmer Hois na Szerokiej. Pewnego dnia dziewczyny poprosiły mnie o nagranie muzyki do spektaklu „Szyc”. Muzykę skomponowała Renata Przemyk, wyprodukował Piotr ”Lala” Lewicki. Polecam wszystkim ten spektakl, zdobył wiele nagród na festiwalach. Teatr Barakah – współczesny, dobry teatr – to właśnie jeden z dowodów na to, jak cudowne rzeczy dzieją się na Kazimierzu. Jest tu bezpośredni kontakt aktor – widz, w którym wszystko jest prawdziwe, dotykalne, na wyciągnięcie ręki…

Redakcja: Reaktywuje się podobno zespół  Sirrah…

MB: Oj, tak, i sama jestem ciekawa, jak to będzie. Byłam członkiem tego zespołu od samego początku. Mam do niego ogromny sentyment. To był kiedyś bardzo znany zespół, jeździliśmy z koncertami po Europie. Wydaliśmy dwie naprawdę świetne płyty, które sprzedawały się w Japonii, Australii, Nowej Zelandii, graliśmy przed Deep Purple…  Ja zawsze byłam wisienką na torcie w tym zespole. Jego skład wywodzi się z Opola i Wrocławia, więc  od czasu do czasu dojeżdżam do nich na próby. Wszystko zaczęło się od tego, że w tym roku jest jubileuszowa edycja Castle Party w Bolkowie – kultowego festiwalu rocka gotyckiego, doom metalu i wielu gatunków, w których ja już nie funkcjonuję. Zrobiono ankietę, jakie zespoły ludzie chcieliby zobaczyć na tym festiwalu, w odpowiedziach często pojawiał się Sirrah, stąd pomysł na reaktywację.

Redakcja: A co Ty o tym myślisz?

MB: Ja mogę tylko powiedzieć, że z największą przyjemnością wskoczę w glany, czarne ciuchy i poskaczę z chłopakami na scenie!

Redakcja: To kolejny zespół, w którym jesteś jedyną kobietą?

MB: Tak, rzeczywiście, ja nie zwracam na to uwagi. Poza orkiestrą i zespołami grającymi klasykę rzeczywiście grywam w zespołach, w których jestem jedyną kobietą. Ale wiesz, niewielu klasyków interesuje się takimi gatunkami muzyki jak te, które mnie pasjonują. We mnie zawsze była dwutorowość…

hashphoto-2_falkzpoknutrwzckyxtcpblfvvjsf.jpg

Fot.: Piotr Uss Wąsowicz

Redakcja: W jakim repertuarze czujesz się najlepiej?

MB: W dobrym… (śmiech)

Redakcja: To oczywiste. Ale co najbardziej lubisz grać? klasykę? A może doom metal?

MB: Uwielbiam moje folkowe granie aszkenazyjskie, tam mogę pograć na altówce, to są tak naprawdę utwory z pogranicza klasyki, warsztat klasyczny się przydaje. I mogę oczywiście też śpiewać, chociaż to jest tylko jeden ze sposobów śpiewania, które lubię. Uwielbiam śpiewać do utworów rozrywkowych, tak jak to jest na „Colorovance”. Wspólnie z Piotrem ”Lalą” Lewickim mamy też projekt skoncentrowany na piosenkach kina polskiego, tworzymy go sobie powolutku. Gramy na przykład: „Już nie zapomnisz mnie”, „Miłość ci wszystko wybaczy”, „Nie warto”, do którego zrobiliśmy teledysk. I to też jest granie w moich klimatach, trochę rocka, trochę reggae. Bardzo lubię wyzwania, łączenie różnych stylów w muzyce, poszukuję nowych wartości estetycznych.

hashphoto-3_jjcejniwcvzkiluhuwdrkrrwudciry.jpg

Fot.: Ata Mikulińska

Redakcja: Madziu, Leopold Kozłowski nazywany ostatnim klezmerem Galicji powiedział: „…Klezmerem trzeba się urodzić. Trzeba mieć tę iskrę. Jeśli bardzo pokocha się muzykę i ona wejdzie w serce, wtedy można nazwać się klezmerem. Magda Brudzińska jest niezwykle utalentowaną wokalistką, ma piękny głos i tę iskrę ma…”

MB: No, pewnie! (śmiech)

Redakcja: Czujesz się klezmerką?

MB: Tak, czuję się współczesną klezmerką. Dziesięć lat temu, kiedy zaczynała się moja przygoda z muzyką klezmerską czułam się jak muzyk, który wszedł na nowy grunt muzyczny i w kulturę, o której niewiele wie. Od tego czasu spotkałam wiele osób, poznałam wiele faktów, dużo czytałam.  Razem z zespołem Quartet Klezmer Trio zagraliśmy niebywałą ilość koncertów w przeróżnych miejscach, czasem bardzo dziwnych. Graliśmy na ulicy, w tramwaju, na statku, w teatrach, wielkich salach koncertowych, w synagogach i w kościele katolickim. Tylko czasem  boli mnie, że w Polsce klezmerzy są odczytywani odrobinę pejoratywnie. Nawet zespół Perfect, który ogromnie szanuję śpiewał w Autobiografii: „Klezmer kazał mi grać takie rzeczy, że jeszcze mi wstyd…”. Rzeczywiście, klezmerzy w dawnych czasach rzadko byli ludźmi wykształconymi. Ale też nie o to tu chodziło, oni grali przecież folk – muzykę wyrastającą z tradycji. Natomiast my jesteśmy muzykami z wykształcenia, którzy ten folk umieją zagrać.

Redakcja: Znasz osobiście pana Leopolda Kozłowskiego?

MB: Oczywiście! Leopold był moim pierwszym nauczycielem jidysz. Moja galicyjska wymowa w tym języku jest wymową Leopolda. To jest język jego mamy. Leopold jest nadal niesłychanie żywotnym człowiekiem, który w wieku ponad dziewięćdziesięciu lat ciągle gra koncerty. Często bywa w Klezmer Hois, tam jada swojego karpia po żydowsku.

Redakcja: Madziu, w imieniu portalu Krakowski-Kazimierz.pl życzę Ci wspaniałych koncertów, siły i wytrwałości. Dziękuję za rozmowę.


Polecamy!

hashphoto-okladka_zvksxgbxanipuwuklrwkdgib.jpg

Magda Brudzińska – śpiew i altówka
Bartek Szczepański – perkusja, elektronika, aranżacje
Jarek Olszewski – instrumenty klawiszowe
Michał Braszak – gitara basowa, kontrabas
Jacek Kopiec – akordeon
Przemysław Sokół – trąbka i euphonium, śpiew
Marek „Smok” Rajss – instrumenty perkusyjne
Leszek Nowotarski – saksofon, flet
Grzegorz Palka – sitar
produkcja muzyczna – Bartek Szczepański, Jarosław Baran
realizacja, mix nagrania – Jarosław Baran
mastering – Krzysztof Kasiński
zdjęcia – Katarzyna Widmańska
projekt graficzny – Szymon Zaremba
Wydawca: Polskie Radio SA

Wiecej informacji o Quartet Klezmer Trio: www.qklezmer.pl
Polecamy także facebookową stronę „Colorovanki” https://www.facebook.com/COLOROVANKA

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]

Skomentuj