8 marca 2010
08.03.2010
Wracam z Mikołajem z lodowiska. Łukasz oddaje mi Maję i dzwoni do klientki, której numer komórki zapisałam w kalendarzu.
-
Halo, dzień dobry dzwonię w sprawie montażu… No, internetu, byliśmy umówieni na 13.30, chciałem zapytać, czy mogę być wcześniej. Jak to? A to nie jest numer 888-999-000? Zupełnie inny? Przepraszam najmocniej, wydawało mi się, że właśnie taki wybrałem. Przepraszam, do widzenia.
Sprawdzamy numer, który wybrał. Ten sam, który napisałam. Musiałam się pomylić.
-
Czekaj, zadzwonię jeszcze raz – mówi Łukasz i wybiera ponownie ten sam numer – Halo, witam ponownie, ja jeszcze raz w sprawie internetu, chciałem się tylko upewnić… Tak, internetu… Przepraszam a mieszka pani może na ulicy Miodowej? Nie? Acha, na Katarzyny… A może ktoś z rodziny mieszka na Miodowej? Córka? Nie? Acha, córka mieszka w Hucie… No to nie wiem. Ja panią bardzo przepraszam, ale mogłaby mi pani podać numer telefonu córki? Tak? Tak, zapisuję. Dziękuję pani bardzo i przepraszam. Do widzenia!
Teraz czas na córkę:
-
Dzień dobry, przepraszam, ale dzwonię, żeby wyjaśnić pewną sprawę. Pani numer mam od pani mamy. Ktoś z numeru pani mamy umówił się z nami na montaż internetu na ul Miodowej. Acha! Zgadza się…? Tak? Pani mieszka na Miodowej? I chciałem… Nie, zostawmy już ten montaż o 13.30. Chciałem tylko się upewnić, czy w ramie okna jest otwór na kabel? Nie, ja rozumiem, że pani jest kobietą…. Tak, oczywiście, mogę to sprawdzić na miejscu. Tak, przepraszam, dobrze, będę o 13.30. Do zobaczenia.
Łukasz zabiera sprzęt, kabel i dużą dozę cierpliwości, wyrozumiałości i szacunku dla trudnego bliźniego, wychodzi przez balkon. Po jakimś czasie dzwoni telefon. Zupełnie inny numer niż ten, z którym Łukasz połączył się ostatnio w sprawie montażu na Miodowej. Bardzo miły, znany mi głos, pyta, czy przyjdzie na montaż nasz pracownik, który był umówiony na 13.30. Zdębiałam.
-
Ale pracownik rozmawiał chyba z panią około trzynastej? W sprawie montażu?
-
Nie, nie, to z moją siostrą – śmieje się sympatyczna pani – Nieporozumienie wynikło stąd, że nie podałam swojego numeru telefonu, a umawiając się z panią, dzwoniłam z telefonu mojej mamy. Mama podała numer komórki mojej siostry, mieszkamy obok siebie.
Kilka aparatów telefonicznych i człowiek może się pogubić. Nie wnikam już, dlaczego mama naszej nowej klientki twierdziła, że córka mieszka w Hucie. Powód może być bardzo prosty.