BEGIN TYPING YOUR SEARCH ABOVE AND PRESS RETURN TO SEARCH. PRESS ESC TO CANCEL

Pussy Party i romantyk

hashphoto-glowne_zdzzafgehgewiuaywdvgqnzhn.jpg

13 lutego w „Miejscu” na Estery odbyło się Pussy Party – „niepoważne spotkanie edukacyjno-wibratorowo-imprezowe”, kolejne w ramach większego projektu, nazwanego Pussy Project. Kto za nim stoi, co to jest i skąd się wziął? To autorski projekt dwóch warszawianek, Marty Niedźwieckiej i Doroty Sakowskiej, a wynikł z poczucia, że w Polsce kobieca ekspresja seksualna jest wyraźnie marginalizowana. Polska kobieta, twierdzą obie panie, to albo czysta małżonka predestynowana do rodzenia dzieci, albo prostytutka, czyli kobieta nieczysta.

 

 

 

Tak się składa, że w języku polskim brakuje słów, które w sposób neutralny oddałyby angielską nazwę inicjatywy Marty i Doroty. Co znacza angielskie słowo pussy łatwo sprawdzić. Autorki projektu zachęcają do używania określenia „cipka”, argumentując logicznie, że jego staropolski źródłosłów nie miał konotacji negatywnych, oznaczając młodą kurę (stąd, podobno, do dzisiaj kury woła się „cip-cip”).

Dlaczego zatem projektowi dziewczyny dały nazwę angielską? Cóż, chyba dlatego, że polska nie brzmiałaby tak gładko. Kwestia nazewnictwa polskiego w dziedzinie seksualnej niestety kuleje. Niby jesteśmy otwarci, niby potrafimy o seksie rozmawiać, ale raczej dzieje się to na zasadzie opisywania, nie nazywamy rzeczy wprost. Właściwie nie wiem, jak zaradzić tej sytuacji. W mojej osobistej opinii w języku polskim po prostu nie istnieje słowo, którym można neutralnie określić żeński narząd płciowy. Oczywiście, istnieją odpowiednie nazwy w anatomii, ale jeżeli już mamy rozmawiać o seksie, to chyba niezupełnie o ten kaliber chodzi. Obawiam się, że wyciąganie słowa „cipka” z szuflady z wulgaryzmami aby przywrócić mu miejsce w potocznym słownictwie nie znajdzie wielu zwolenników. Podobny los spotkał przecież inny staropolski termin „dziwka”, który jeszcze w wieku XIX oznaczał „dziewczyna”. Co ciekawe, według pana profesora Jana Miodka, dziś neutralne słowo „kobieta” w XVII wieku było słowem obelżywym i wulgarnym. Naszym przodkom kojarzyło się ze słowem „kob”, czyli chlew. Niezależnie od naszych preferencji językowych – dla oka i ucha użytkowników języka ważne są konotacje współczesne, dlatego osoby płci żeńskiej dzisiaj bez skrępowania nazywamy kobietami. Dziewczyny już z taką swobodą dziwką nie nazwiemy. A co do nazywania sromu „cipką”? Jak najbardziej, choć nie zawsze.

Wróćmy do Pussy Party, gdzie panuje wolność słowa, otwartość na uczestników płci obydwóch lubiących zarówno kobiety, mężczyzn, małe zwierzątka domowe, jak i większe zwierzątka Sawanny – jak mówi Marta Niedźwiecka. Nikt nikogo nie ocenia, nie krytykuje i z tym wiążą się reguły obowiązujące podczas spotkania, o których zostajemy poinformowani: to, co dzieje się na pustyni zostaje na pustyni, nie komentujemy  wypowiedzi współuczestników, nasze poczucie humoru jest w trybie 'on’.
Nierespektowanie tych zasad, ostrzega Marta, jest biletem na podwórko.
W „Miejscu” wszyscy je respektują, nikt nie dostaje eksmisji. Nawet pies, który w połowie spotkania przychodzi  z miłym panem i ładną panią.

hashphoto-7male_lfklnquoeoindvxkojflffajwd.jpg

Fot.: Maria Mazur – Prokopiuk

Fakt, iż biorę udział w „niepoważnym spotkaniu edukacyjno-wibratorowo-imprezowym”, jak określiły je dziewczyny na swojej stronie internetowej, upoważnia mnie do mówienia o nim z przymrużeniem oka. A więc – nie chcąc nikogo urazić – mrugam i stwierdzam, że Pussy Party to nitka prowadząca do kłębka, przy czym kłębkiem jest sexshop prowadzony przez obie panie. Impreza ma tylko zasygnalizować istnienie problemów, które mogą nam się przyplątać i sposobów na ich zlikwidowanie. Suchość pochwy (lubrykanty pomogą), nietrzymanie moczu (zapobiegawczo kobiety powinny kupić kulki gejszy i nosić w pochwie jedną lub dwie). Siedząca obok mnie dziewczyna – nosi, prowadzące również. Mężczyźni mogą mieć problem z prostatą, ale oczywiście istnieje na nią sposób. Jeżeli wcześniej w istnienie punktu G powątpiewaliśmy – Dorota i Marta udowadniają, że on jednak istnieje. Nawet pokazują nam go na planszy. Trzeba przyznać, że są przygotowane do prelekcji. Zachęcają do masturbacji, poznawania swojego ciała. Generalnie wniosek jest taki: na szczęście istnieją sexshopy, które oferują remedium ale nie tyko – dostępne tam gadżety erotyczne poprawią jakość naszego życia, sprawią, że poczujemy magię seksualnej wolności.  Ale – ale! Odnośnie polskich sexshopów. Z nimi właśnie wiążą się mity założycielskie Pussy Project. Sklep Doroty i Marty jest szczególny, bo dla pań. W Polsce – jak twierdzą –  sklepy tego typu prowadzone są przez dorabiających sobie studentów albo przez przysłowiowego pana Ziutka. Czyli – nie oferują żadnej porady ani pomocy swoim klientom. Sklep Marty i Doroty jest inny. Możesz kupić wszystko od lubrykantów po skórzane uprzęże, doradzą, nie skomentują, wyślą zamówienie w paczce, po której wyglądzie nikt nie domyśli się zawartości. Mało istotne? Otóż wręcz odwrotnie: bardzo ważne. Nie każdy chciałby odbierać z poczty paczkę, której nadawcą jest  „sexshop”.

A na koniec taka refleksja. Mam szczerą nadzieję, że obydwie panie podczas Pussy Party prezentowały świetnie przygotowany pod względem marketingowym program. Że to, co mówiły o troszczeniu się o siebie, o spędzaniu wolnego czasu, to przynajmniej w jakimś stopniu efektowna blaga. Bo jeżeli nie, to rysuje mi się przed oczami obraz obu pań spędzających długie godziny na pobudzaniu punktu G specjalnie wybranym do tego celu urządzeniem, wyselekcjonowanym na podstawie testów wielu innych urządzeń. Z jednej strony, myślę sobie – bardzo przyjemna praca. Bardzo! Z drugiej – no cóż… Jestem romantykiem (czy też zgodnie z gender poprawnością: romantyczką) – i dla mnie seks to nie sport. Bądźmy jednak sprawiedliwi: ile ludzi, tyle bakcyli i pasji. Ja prawdopodobnie nigdy nie założę sexshopu, a biorąc pod uwagę merytoryczne i praktyczne przygotowanie do tematu obu inicjatorek Pussy Project, myślę, że klientki i klienci ich sklepu będą zadowoleni. Bo chyba o to w całym projekcie chodzi.

hashphoto-4male_zuwejhikffslujgpzlbucfrpbt.jpg

Dorota Sakowska i Marta Niedźwiecka. Fot.: Maria Mazur – Prokopiuk

hashphoto-3male_jbbvyegljpgfxibnyguelhwxxo.jpg

Marta Niedźwiecka. Fot.: Maria Mazur – Prokopiuk

hashphoto-5male_fynjmopefogohqkuacdvifcg.jpg

Marta Niedźwiecka. Fot.: Maria Mazur – Prokopiuk

hashphoto-8male_drkldidwgxqmpkhjmuksjiaifv.jpg

Dorota Sakowska. Fot.: Maria Mazur – Prokopiuk

Definicje:
1. Wywiad z prof. Janem Miodkiem

2. Wikisłownik

3. Słownik Języka Polskiego PWN

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]

Skomentuj